POMOC DLA CHORYCH NA MADAGASKARZE

O. Paweł Petelski ze zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej z parafii św. Jana Pawła II w Morondava na Madagaskarze zwrócił się do nas z prośbą o wsparcie dla chorych w szpitalu miejskim, którego jest kapelanem. Potrzebują pomocy w zakupie żywności i leków, których szpital nie zapewnia. Jeśli ich na to nie stać, nie mogą się leczyć, co czasem kończy się nawet śmiercią chorego.
- Wesprzyj chorych w szpitalu na Madagaskarze, przysyłając na nasze konto ofiary z dopiskiem „Dożywianie”.
Przeczytajmy, co pisze o. Paweł.
Parafia i diecezja
Parafia pod wezwaniem św. Jana Pawła II w Morondava powstała w roku 2012. Oblaci przyjechali tutaj na zaproszenie miejscowego biskupa. W ciągu kilku lat wybudowali klasztor oraz małą kaplicę. Następnie powstała szkoła podstawowa, a z biegiem lat też gimnazjum i liceum. Obecnie mamy 750 uczniów, natomiast parafia liczy około 1500 wiernych. Należą do niej również dwie kaplice w buszu: Andranoteraka i Bemokijy.

Obecnie na misji jest tylko dwóch oblatów. Ja jestem proboszczem parafii, a zarazem kapelanem szpitala miejskiego. Jestem też odpowiedzialny w diecezji Morondava za czcicieli Miłosierdzia Bożego i za duszpasterstwo chorych. Mój współbrat, O. Bruno, jest dyrektorem szkoły prowadzonej przez nasze zgromadzenie. W szkole mamy 15 pracowników, a w parafii – sekretarkę i zakrystiankę. Oprócz szkoły prowadzimy też stołówkę parafialno–szkolną. W pracy parafialnej biorą udział miejscowi wolontariusze, którzy pomagają mi też w szpitalu. Nie dostają za swoją pracę wynagrodzenia, czasem zwracam im koszty dojazdu (nie zawsze na to czekają).
Morondava jest stolicą diecezji. Około 15% ludności na jej terenie to katolicy, są również protestanci, anglikanie, muzułmanie oraz wiele sekt, także satanistycznych. Dlatego miejscowy biskup poprosił Oblatów o wybudowanie Sanktuarium Miłosierdzia Bożego.
Nasz region
Morondava leży w południowo-zachodniej części wyspy nad Kanałem Mozambickim w regionie Menabe, którego jest stolicą. Miasto liczy około 50 tys. mieszkańców. Oddalone jest około 700 km od stolicy. W całym regionie żyje 100 tys. osób. Żyją tu głównie dwa plemiona: Sakalava i Vezo. W samym mieście żyją również przedstawiciele takich plemion, jak Merina i Betsileo.

Panuje tu klimat tropikalny i jest bardzo gorąco – temperatura może dochodzić nawet do 40°C. Najgorętsza pora roku zaczyna się w grudniu i kończy w marcu. Jest to zarazem pora deszczowa.
Menabe jest regionem turystycznym, rosną tu przepiękne baobaby. Jest to jednak jeden z najbiedniejszych regionów na Madagaskarze, ponieważ tylko przez trzy miesiące w roku pada tutaj deszcz, doskwiera więc duża susza. Uprawia się tu głównie fasolę, kukurydzę i ryż, a z owoców – banany, mango i kokosy. Ludzie żyją tutaj z rolnictwa, handlu, rybołówstwa, a w okresie wakacyjnym – z turystyki. Porozumiewają się językiem malgaskim, lecz w różnych dialektach. W mieście mieszkają też Hindusi oraz Chińczycy, którzy mówią głównie po francusku. Większość nie ma stałej pracy, pracują więc na dniówki. Bardzo dużo jest ludzi proszących o pieniądze.
Nasz region jest niebezpieczny, ponieważ grasują tu dahalo, czyli zorganizowani w bandy złodzieje bydła, żyjący w buszu, napadający na bezbronnych rolników i kradnący wszystko, co się da. Ludzie, szczególnie w buszu, boją się o swój dobytek oraz o własne życie.
Sytuacja chorych
W Morondava jest duży szpital miejski, w którym jestem kapelanem. Jednak majętni ludzie wyjeżdżają na leczenie do stolicy. Na nasz szpital skazani są biedniejsi. Są to głównie rolnicy, żyjący głównie z uprawy ryżu, fasoli, kukurydzy itp. Żyją na wsi bez elektryczności, w domkach z chrustu i gliny, dach jest najczęściej z liści palmowych. Zwykle nie umieją pisać i czytać, gdyż nie ma wystarczającej liczby nauczycieli. Teraz są duże upały. W nocy temperatura też jest wysoka, odczuwalny jest brak wody. Ludzie nie mogą pracować, więc cierpią głód. Obecnie żywią się mango, które jest najtańsze.
Na miejscu nie mają żadnej opieki medycznej. Najczęstsze choroby to malaria, dur brzuszny, niedożywienie oraz zranienia po napadach dahalo – złodziei bydła.
Gdy ktoś ciężko zachoruje, rodzina transportuje go do szpitala, najczęściej na małym wózku zaprzężonym w zebu, który służy za taksówkę. Taka podróż może trwać nawet dwa dni. Trzeba dodać, że przez dziewięć miesięcy nie pada tutaj deszcz, a temperatury mogą przekraczać 40°C, więc dla chorego jest to duży wysiłek.
Koszty leczenia

Gdy chory dotrze do szpitala, dostaje tylko łóżko oraz konsultacje i zabiegi medyczne. Resztę musi zapewnić rodzina. Szpital nie gotuje posiłków, nie zapewnia opieki nad chorym ani bezpłatnych leków. Za zużywany sprzęt i materiały, jak strzykawki jednorazowe, skalpele, igły i nici do szycia ran, kroplówki, tlen, opatrunki itp. rodzina musi płacić. Kupuje też za własne pieniądze przepisane leki, które są bardzo drogie (muszą być kupowane w aptece szpitalnej, m.in. dlatego, że na rynku jest mnóstwo tanich, ale bezwartościowych, a nawet szkodliwych podróbek, ale szpital też na lekach zarabia). Bywa i tak, że musi się odbyć jakaś płatna konsultacja poza szpitalem.

Opieka nad chorymi

Rodzina przebywa z chorym w szpitalu, myje go, przebiera, pierze, załatwia różne formalności. Musi też kupić i ugotować jedzenie oraz nakarmić chorego. Nie jest to jednak proste. Garnki do gotowania trzeba przywieźć ze sobą albo pożyczyć odpłatnie w szpitalu, lecz jest to spory wydatek. To zależy od rodziny chorego. Czasami z powodu dużej odległości nie zabierają garnków, bo są ciężkie, co powoduje wyższy koszt przewozu.

Muszą też kupić w mieście o wiele droższy niż na wsi ryż, fasolę, ewentualnie jakieś mięso, a także węgiel drzewny jako opał do gotowania. Wszystko to u siebie w domu mają za darmo z własnych gospodarstw czy z buszu lub kupują znacznie taniej. W mieście za wszystko muszą drogo płacić, a gdy pobyt się przedłuża, pieniądze szybko topnieją. Jeśli rodziny na to nie stać, chory nie może się leczyć w szpitalu. Gdy wyczerpią się fundusze, rodzina najczęściej decyduje się na zabranie chorego do domu przed zakończeniem leczenia, przez co wielu umiera. Szczególne żal dzieci. Ludzie tutaj dysponują tylko niewielką gotówką, którą mają na co dzień. Nie mają oszczędności, nie korzystają z banków. Śmiertelność w naszym regionie jest bardzo duża. Problemem jest też ich sposób myślenia. Potrafią sprzedać pole, żeby urządzić stypę, lecz nie są tak „rozrzutni”, gdy zachorują i trzeba się leczyć.
Najbiedniejszych, szczególnie tych, którzy mieszkają daleko w buszu, nie stać na leczenie nawet w Morondava. Nie mają pieniędzy na transport do szpitala, leki, jedzenie oraz na powrót do domu. Dlatego rodziny nie przywożą chorych albo przywożą ich za późno Nie ma tu także instytucji państwowych świadczących pomoc ani organizacji charytatywnych. Chorzy z buszu mogą liczyć tylko na rodzinę, żadnej pomocy z zewnątrz nie dostaną i tak naprawdę nikt się nimi nie interesuje. Stąd konieczna jest pomoc z misji, która też ma ograniczone środki i liczy na wsparcie ze strony dobroczyńców z Polski.
Projekt dożywiania chorych

Jako kapelan dwa razy w tygodniu odwiedzam szpital. Już przy pierwszym spotkaniu z chorym wiem, czy potrzebuje pomocy i czy ktoś się nim opiekuje. Jest to zazwyczaj osoba bardzo chuda, w porwanym ubraniu, o pomoc prosi rodzina, a szczególnie pani pielęgniarka lub lekarz, którzy przedstawiają mi sytuację chorego. Jest tu też grupa zaufanych świeckich, którzy razem ze mną odwiedzają chorych i mi doradzają. Ci wolontariusze pochodzą z naszych parafii w Morondava i towarzyszą księdzu w pracy na rzecz chorych.
Organizacja pomocy
Decyzję, komu należy pomóc, podejmuję na podstawie osobistego rozeznania oraz próśb chorych, ich rodzin i personelu medycznego. Jest to moja osobista ocena sytuacji, a mam już spore doświadczenie, gdyż pracuję na Madagaskarze od 20 lat. Z dotychczasowych doświadczeń wynika, że pomocy żywnościowej potrzebuje w ciągu roku ok. 500 osób. Przeciętnie pacjent przebywa w szpitalu trzy dni. Trudno przewidzieć, ilu pacjentów w danym dniu będzie potrzebowało pomocy. Podczas różnych epidemii jest ich wielu.
Rzeczywiste potrzeby pacjentów oceniam w rozmowie indywidualnej z chorym bądź jego rodziną, rozmowie z personelem medycznym oraz wolontariuszami świeckimi, którzy odwiedzają chorych i pomagają mi w przygotowaniu Dnia Chorego w święto Matki Bożej z Lourdes oraz w dystrybucji ryżu czy upominków na Boże Narodzenie i Wielkanoc. Wezmą oni udział w realizacji projektu, pomogą też w porozumiewaniu się z chorymi, gdyż ludność mówi tu różnymi dialektami.
Główna pomoc to zakup żywności na trzy dni oraz pomoc w zakupie leków (planowane jest pokrycie 50% kosztów). Od dawna pomagam chorym z własnej kieszeni, ale nie mogę pomóc wszystkich potrzebującym.
W ramach projektu w ciągu roku chcemy zakupić dla chorych 500 kg ryżu brązowego, 250 kg fasoli, a także odpowiednią ilość mięsa, oleju, warzyw i owoców. Te produkty są najbardziej dostępne i najtańsze w Morondava, a ludzie są do nich przyzwyczajeni. Są też zdrowe. Zaplanowane ilości pozwolą przygotować wartościowe i dobrze zbilansowane posiłki, co przyczyni się do ich powrotu do zdrowia. Trzeba będzie też zakupić ok. 4500 litrów wody pitnej oraz pięć garnków do gotowania posiłków do wypożyczania chorym, którzy ich nie mają, aby nie musieli płacić za wypożyczenie szpitalowi. Żywność zakupimy bezpośrednio u rolników, wodę w hurtowni, a lekarstwa – w szpitalu.
- Wesprzyj chorych w szpitalu na Madagaskarze, przysyłając na nasze konto ofiary z dopiskiem „Dożywianie”.
Zakupy żywości

Pomoc będzie realizowana w naturze – dostarczymy im produkty do przygotowania posiłków. Zakupy – w zależności od okoliczności – będę robić osobiście albo zrobi je współpracująca ze mną ekipa świeckich. W czasie zakupów będzie uwzględniana wartość zdrowotna produktów. Nie chcemy kupować żywności chińskiej, która jest wprawdzie tańsza, ale pełna chemii i ma negatywny wpływ na nasze rolnictwo, dla którego jest poważną konkurencją. Kupować będziemy produkty na miejscowym bazarze od lokalnych rolników, których nie stać na nawozy sztuczne i pestycydy, dzięki czemu dostarczają żywność znacznie lepszej jakości.
Bazar leży blisko szpitala, więc produkty łatwo psujące się będą kupowane codziennie i od razu przynoszone w torbach rodzinie chorego, która przygotuje posiłki. Produkty, które można przechowywać dłużej, jak ryż i fasola, będą kupowane w większych ilościach, na przykład od sióstr, u których głoszę raz w miesiącu dni skupienia. Kupimy od nich dobrej jakości ryż, który same uprawiają (będzie to też wsparcie dla ich wspólnoty). Przy
okazji dni skupienia przywiozę go swoim samochodem na misję, gdzie będzie magazynowany. Stąd do szpitala jest blisko, ok. kilometr, 15 minut pieszo. Wolontariusze zaniosą chorym odpowiednie porcje ryżu i fasoli w torbach lub zawiozą na skuterku. Niekiedy dowiozę produkty samochodem misji, gdy będę jechać do szpitala.
Około 100 chorych w ciągu roku potrzebuje też pomocy w zakupie leków. Sami nie zdołają ich wykupić. Po rozmowach z lekarzami i rodziną chorego widzę, jakie są potrzeby. Planujemy zwracać im 50% wartości zakupu po przedstawieniu recepty i faktury z apteki szpitalnej. Dla niektórych zakupię leki osobiście.
Koszt realizacji projektu wyniesie 8300 euro. Dzięki Waszej pomocy wielu chorych będzie mogło ukończyć leczenie, wrócić do zdrowia i do domu.
O. Paweł Petelski OMI
Wesprzyj chorych w szpitalu na Madagaskarze, przysyłając na nasze konto ofiary z dopiskiem „Dożywianie”.
Pisze o. Grzegorz
Rekomendację dla projektu napisał O. Grzegorz Janiak OMI, ekonom Delegatury Misjonarzy Oblatów na Madagaskarze:
Drodzy Przyjaciele
Wyrażam Wam wdzięczność za gotowość pomocy chorym w szpitalu miejskim w Morondava. Potwierdzam ważność tego projektu, bo w tym szpitalu jest bardzo dużo chorych z całego regionu Morondava. W większości pochodzą oni z ubogich rodzin, których nie stać na leczenie. Często sprzedają ryżowiska albo zwierzęta hodowlane, ale i tak nie wystarcza im to na pokrycie kosztów leczenia. Zdrowie i życie tych ludzi często zależy od naszej pomocy. Przez siedem lat pracowałem w Morondava i pełniłem tę posługę.
Jeszcze raz dziękuję Wam za pomoc dla chorych w szpitalu miejskim w Morondava.
O. Grzegorz Janiak OMI,
ekonom Delegatury Misjonarzy Oblatów na Madagaskarze
- Wesprzyj chorych w szpitalu na Madagaskarze, przysyłając na nasze konto ofiary z dopiskiem „Dożywianie”.